Okej, to lecimy z opowiadaniem, nie? Mam prolog, więc nie jest źle. Nie chcę przedłużać bez sensu.
Uwaga: Jeżeli jesteś zawziętą Calderis, to radzę Ci opuścić ten blog, ponieważ nie będą padały tu zbyt miłe słowa na jej temat.
Jest cicho i ciemno. Z resztą czego mogę
spodziewać? Jest trzecia nad ranem, a ja jadę samochodem prosto z Doncaster do
Londynu, do domu. Do Harry’ego. Na ulicy palą się latarnie, a u mnie w
samochodzie gra radio. Nocna audycja nie należy do najciekawszych, jednak
zawsze mam ze sobą komplet płyt zespołu The Fray. Leciała teraz moja ulubiona
piosenka, którą zawsze śpiewałem Harry’emu jak był smutny zły, czy zawiedziony.
Sam cicho nucę pod nosem, jednak wzrok mam skupiony na drodze, która jest mokra
od siarczystego deszczu. Wycieraczki równo chodzą po szybie. Jeszcze jakaś
godzina i będę w domu.
Piosenka
się kończy i leci następna. Znów nucę słowa piosenki i przymykam oczy. Szybko
jednak je otwieram, przypominając sobie, że jestem na drodze. Myślę, czy nie zatrzymać
się gdzieś z boku i nie przespać kilku godzin, jednak odganiam tę myśl. Chcę
być najszybciej przy Harrym.
Ja
i Harry jesteśmy parą dopiero od dwóch tygodni. Dopiero tak niedawno
stwierdziliśmy, że za bardzo się kochamy, by to ukrywać przed światem mimo, że
wiedzieliśmy jakie mogą być tego konsekwencje. Management oczywiście z początku
się sprzeciwiał, twierdził, że dalej powinienem udawać szczęśliwego,
zakochanego Louisa z Eleanor. Jednak fakt, że musiałem ją całować, przytulać,
trzymać za rękę, udając, że ją kocham był okropny. Okłamywałem w ten sposób
fanów, Harry’ego, Eleanor (która o tym nie miała pojęcia), resztę chłopaków, a
co ważniejsze – siebie. To jedyna rzecz, której nie potrafiłem robić. Nie
umiałem nawet wyobrazić sobie, że ona to Harry.
Wiem,
że Eleanor darzyła mnie (jeżeli nadal nie darzy) wielkim uczuciem. Rozumiałem
to. Nadal rozumiem. Jednak nie umiem okłamywać, nie w tak brutalny sposób. Bo,
co musiał czuć Harry, oglądając zdjęcia moje i Eleanor, które nawiasem mówiąc
były wymuszane? Sam chciałem, by to Harry, nie ona znajdował się na tych
zdjęciach. I jakkolwiek to zabrzmi, ja lubię Eleanor. Lubię ją, jednak nic
więcej. Przyjaciółka.
Jednak
teraz nie musimy się ukrywać. Jesteśmy w związku, z czego oboje jesteśmy dumni.
Fani ciepło przyjęli ten fakt, chłopcy również. Jedynie Zayna odraża fakt, że
okazujemy sobie publicznie uczucia, trochę za często. Nie ma nic przeciwko
naszemu związkowi, ba! Uważa, że lepiej, iż jestem z Harrym, niż z Eleanor,
jednak nie zawsze może patrzeć, jak czule całujemy się w usta, mocno trzymamy
za ręce, czy obejmujemy w tak zwany ‘specyficzny sposób’.
Czuję
jak oczy mi się kleją. Stwierdzam, że zjadę na pobocze by się przespać chociaż
te kilka godzin. Staram się przytomnie patrzeć na ulicę, co już powoli mi nie
wychodzi. Wiem, że niedaleko jest takie pobocze, więc resztkami trzeźwego
rozumu staram się do niego dotrzeć. Nagle widzę oślepiające, jasne światło
napływające z naprzeciwka. Chcę wykręcić, jednak jest już za późno. Nie mogę
nawet powiedzieć, że kocham Harry’ego. Ze łzą spływającą po policzku czekam na
nieunikniony koniec.
Ostatnie
co słyszę, to głuchy dźwięk uderzenia.
*
Budzi
mnie dźwięk mojego telefonu. Chciałbym, żeby to był Louis piszący, że zaraz
przyjedzie lub, że się spóźni bo jest zmęczony i chce się przespać. Nie miałbym
mu tego za złe. Droga z Doncaster jest spora, a jeszcze on wraca nocą.
Za
oknem bębni deszcz, który wydaje się teraz taki głośny w porównaniu do cichej
atmosfery panującej w naszym wspólnym domu.
Spoglądam
na wyświetlacz i nie ukrywam zdziwienia. Zastrzeżony numer dzwoni do mnie o
czwartej nad ranem. Nie jest to normalne. Naciskam szybko zieloną słuchawkę i
podnoszę telefon do ucha. To co słyszę wprawia mnie najpierw w paraliż, później
w głęboki szloch. Dziękuję pospieszne za informację i rozłączam się. Z łóżka
wyskakuję jak poparzony i podchodzę do szafy. Wyjmuję z niej byle jakie dresy i
jakąś bluzę z kapturem. Na nogi zakładam pierwsze lepsze buty, które są pod
ręką i wybiegam z domu. Wsiadam pospiesznie do samochodu i jadę na znany mi
adres.
Wpadam
do szpitala cały mokry od potu, łez i deszczu, który jest na dworze. Pytam się
recepcjonistki, gdzie jest Louis Tomlinson. Odpowiada mi, że nie może udzielać
mi takich informacji. Moje emocje biorą górę i krzyczę na nią, że jestem jego
chłopakiem, oraz że żądam, aby mnie poinformowała gdzie on się w tej chwili
znajduje. Od razu ją jednak przepraszam i już chcę odejść, kiedy cichym głosem
mówi, że Louis jest na Sali operacyjnej. Miał wiele szczęścia, że przeżył
wypadek.
Siadam
na krześle przed salą operacyjną i chowam twarz w dłonie. Nie może do mnie
dotrzeć fakt, że Louis miał wypadek i że właśnie lekarze walczą o jego życie. Chwytam
telefon i dzwonię do każdego z chłopaków po kolei. Ich reakcja jest taka sama.
Jak to możliwe?! Na sali operacyjnej?! Dobrze, zaraz będę. Harry, trzymaj się.
Rozłączam
się z Niallem i znów przecieram dłońmi twarz. Jestem zmęczony, a za razem nie
chcę przegapić momentu, kiedy lekarzy wyjedzie z łóżkiem, na którym leżeć
będzie Louis, a doktor nie powie mi, że z nim wszystko w porządku.
Niedługo
później słyszę krzyki chłopaków, w szczególności Zayna. Jako najgłośniejszy i
najłatwiej irytujący się krzyczał na recepcjonistkę, by powiedziała, gdzie leży
Louis. Ta wręcz ze łzami w oczach mówi gdzie jest i wtedy chłopcy mnie
zobaczyli. Muszę wyglądać okropnie, bo chłopcy od razu rzucają się na mnie i
oferują chusteczki, a Niall, jedzenie.
Siadają
koło mnie i razem wyczekujemy tego momentu, kiedy wszystko będzie
rozstrzygnięte.
_____
Liam
śpi oparty o ramię Nialla, który delikatnie podjada drożdżówkę i rozmawia z
Zaynem. Próbowali mnie wciągnąć w rozmowę, jednak z czasem przestali.
Wiedzieli, że teraz potrzebuję pobyć sam na sam z moimi myślami i nadziejami.
Nagle
drzwi się otwierają. Wychodzi lekarz, czarnoskóry, wysoki mężczyzna o średniej
budowie. Zdejmuje z twarzy maskę ochronną. Za nim trzy pielęgniarki wiozące
łóżko, na którym… O słodki Boże, leży Louis! Podbiegam do niego, jednak
pielęgniarki mówią mi, że Louis jest po ciężkiej operacji i teraz będzie w
śpiączce, jednak wszystko z nim dobrze. Wtedy słyszę jak lekarz zwraca się do
mnie. Podchodzę do niego i słucham. Mówi, że Louis miał pękniętą wątrobę i
przygniecione płuca. Jego stan jest ciężki, lecz stabilny, jednak póki co musi
być w śpiączce. Dziękuję mu z całego serca i podchodzę do szyby. Drzwi wskazują
numer 123. Patrzę jak klatka piersiowa Louisa lekko się unosi i powoli opada.
Chłopcy
oferują mi podwózkę do domu. Zgadzam się po długich namowach i ich obietnicy,
że przyjedziemy tu rano.
W
domu kładę się do łóżka, lecz nie mogę zasnąć. Chyba za bardzo się boję.
O matko, matko. To piękne i straszne za razem. Czytając to, zastanawiałam się co z Lou, aż chciało się wiedzieć. Jest wiele blogów o Larrym, ale większość opiera się na obrażaniu Elki i erotycznych scenach chłopców, a tu jest fabuła. I to ciekawa, aż chce się więcej. Więc proszę Cię o więcej. ♥
OdpowiedzUsuń~Ala.
No obrażanie Elki też będzie, ale to nie o tym jest blog. xd :*
UsuńWiem, że będzie, ale to nie jest główny cel. :33 (nie? ;_;)
UsuńNo nie :*. Główny cel to Larry ♥. Elka to bohater po prostu ważny w tym opowiadaniu:3
OdpowiedzUsuńWięc.. podoba mi się! Naprawdę. Jestem ciekawa jakich sposobów użyje Els, by zniszczyć moje Hazziątko i dobrać się z powrotem do Lou! Przebiegła żmija(oczywiście w opowiadaniu). Piszesz w inny sposób niż większość opowiadań które czytałam, ale i tak zaciekawiłaś mnie. Nawet baaardzo, więc.. czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały i rozwój akcji! Informuj mnie: @mommystylinson
OdpowiedzUsuń[ est-amor.blogspot.com ]